"Poroniański Baca"

Ks. Franciszek Juchas, bohater mojej kolejnej książki „Poroniański baca” w swoim codziennym życiu nie kreował się ani na wielkiego ani na świątobliwego kapłana. Był skromnym człowiekiem, bez rozgłosu pracującym na chwałę Bożą, wykonującym rzetelną pracę dla Kościoła. To jeden z tych księży, o których ojciec Leon Knabit mówi, że o nich się nie mówi bo i po co ? To przecież mało ciekawe. Taka codzienna praca, trwanie przez całe życie przy Bogu, przy swoim powołaniu i swojej obranej wiele lat temu drodze. Kto dziś mówi o księdzu, który przez ponad 50 lat wiernie wypełnia przykazania, jest z ludźmi i dla ludzi? Mówi się o skandalach, o potknięciach i słabościach duchownych, o tych co porzucają stan kapłański a nie mówi się o tych co swoją mrówczą uczciwą, rzetelną pracą budują wspólnotę parafialną, kształtują na co dzień właściwy system wartości, gdzie na pierwszym miejscu jest Pan Bóg. To ci kapłani uczą jak ważna jest codzienna modlitwa i zawierzanie swoich ludzkich spraw Bogu, to oni ukazują swoim owieczkom właściwą drogę i dbają o to, by wierni uczestniczyli w niedzielnej Mszy świętej, współtworzyli jej przeżywanie i czerpali z Eucharystii siłę do bycie dobrym. Dlatego trzeba o nich mówić, pielęgnować ich pamięć, ich dobre uczynki, wspominać trud jaki włożyli w budowę relacji wiernych z Bogiem.

Ludzie oczekują od kapłana że będzie ukazywał im Chrystusa, prowadził do Boga i owocnie towarzyszył w tej drodze. To oczekiwanie wyraża samą istotę kapłańskiego posługiwania. Kapłan przypomina swoim owieczkom, że po życiu ziemskim istnieje życie wieczne. Jakość tego drugiego będzie zależała od obecnego poziomu moralnego. Należy o tym pamiętać szczególnie wtedy, gdy wiele rzeczy nam się nie układa, gdy próbujemy budować swoje życie bez Ewangelii i przykazań.

Ze świadectw kilkudziesięciu osób wynika, że ks. Franciszek Juchas był takim kapłanem, jakiego oczekują wierni. Wiele razy można spotkać takie określenia jak: ksiądz z prawdziwego zdarzenia, powiernik i przyjaciel, człowiek Boży, gorliwy, skromny, pobożny, pogodny. Ksiądz, który często przebywał w konfesjonale. Umiał słuchać, był wyrozumiały dla innych i potrafił przebaczać. We współczesnym świecie był posłańcem nadziei, pojednania i pokoju. W kilku wspomnieniach pojawia się także określenie „święty”.

W zakończeniu napisałem, że jako ksiądz, życzyłbym sobie i wszystkim kapłanom, aby kiedyś ludzie tak nas wspominali i mówili o nas z taką wdzięcznością i życzliwością z jaką wyrażają się o proboszczu z Poronina, ks. Franciszku Juchasie!

Dziś, podobnie jak w przeszłości, świat potrzebuje świętych kapłanów. Może dziś nawet bardziej, bo nowe możliwości cywilizacyjne ostatnich lat, ciągle niezaspokojony głód rzeczy, zbyt mocno wiążą ludzi z tym, co drugorzędne, a przysłaniają to, co najważniejsze. A któż potrafi lepiej ukazać wartości prawdziwe, jeśli nie święty kapłan? Potrzebujemy dzisiaj w naszej ojczyźnie wielkich kapłanów na miarę nie tylko św. Jana Vianney`a, patrona proboszczów, św. Maksymiliana Kolbego czy bł. ks. Jerzego Popiełuszki, ale też na miarę braci Juchasów, ks. Tadeusza i ks. Franciszka. Jestem przekonany, że takich księży jest wielu, choć może zbyt mało się o nich mówi. Dlatego módlmy się o nowe, liczne i święte powołania kapłańskie, zakonne i misyjne, szczególnie z naszej podhalańskiej ziemi.

wróć do strony głównej Publikacji.