Zdjął z głowy koronę, aby wejść do stajenki

 

 

Zbliża się rocznica najważniejszego wydarzenia, które miało miejsce na ziemi od momentu stworzenia świata. U jego początków Bóg przechadzał się w ogrodzie Eden z ludźmi a przyjaźń między Nim i człowiekiem była czymś normalnym i pięknym. Do opisania człowieka kroczącego drogą Boga, Pismo św. używa wymownego stwierdzenia: Bóg zstępował z nieba i rozmawiał z Adamem i Ewą. Niestety, ludzie ulegli podszeptom szatana i w konsekwencji intymność (zażyłość? Bliskość? Zamiast int.?) między Bogiem a człowiekiem uległa zniszczeniu. Wtedy na świat wkroczyła śmierć, zło, nienawiść, przemoc, cierpienie i ból. Bóg patrzył na to wszystko i ubolewał nad stanem człowieka, którego przecież stworzył „na swój obraz i podobieństwo” (Por. Rdz. 5,2). Księga Rodzaju dodaje, że ”kiedy Pan widział, jak wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi” (Por. Rdz 6, 5-6).

Ale Bóg nigdy się nie zniechęcił, a wręcz przeciwnie, wielokrotnie próbował pomóc człowiekowi, posyłając na ziemię swoich proroków i nauczycieli. A kiedy wypełnił się czas, posłał swego Syna, aby odbudował przyjaźń i nauczył drogi prawdy i sprawiedliwości. To miał na myśli autor listu do Hebrajczyków, gdy pisał: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Por. Hbr. 1, 1-2). Dzisiejsze święto przypomina nam, że to Dziecię narodziło się z Maryi z Nazaretu, w stajni Betlejemskiej ponad dwa tysiące lat temu. 25 grudnia - to bardzo ważny dzień, w którym objawił się wielki dar: narodziny Zbawiciela. Pamięta o tym dwa i pół miliarda wierzących w Chrystusa.

25 grudnia obchodzimy Boże Narodzenie, Christmas, Noël, Weihnachten, Natale, Navidad, Natal, a nie „te wyjątkowe dni” jak propaguje znana nie tylko w Polsce sieć handlowa czy poprawność polityczna w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej, lansująca określenie „święta końca roku”. Nawet najbardziej roztargniony lub nader zajęty sprawami ziemskimi człowiek, czuje, że dziś trzeba się zatrzymać i podnieść oczy ku niebu, aby usłyszeć wielkie zaproszenie do nadziei: ”Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli” (Por. Łk 2,14).

Oto powód dla którego świętujemy narodziny Jezusa Chrystusa. Bo On przyszedł na świat z fantastycznym projektem dla ludzkości. Poinformował o tym anioł, który udał się do pasterzy. Powiedział im: "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 10-11). Zbawiciel, który ma wspaniały plan rozprzestrzenienia na całym świecie ognia miłości. Któregoś dnia Jezus powie: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12,49). Ci, którzy byli z Nim blisko dali takie świadectwo: „Przeszedł dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich” (Dz 10, 38). Niektórych z nich uzdrowił na ciele, wielu uzdrowił na duchu. Tak że Piotr mógł wykrzyknąć: ”Panie, do kogóż pójdziemy? Tylko Ty masz słowa życia wiecznego"(J 6, 68)? Do kogóż pójdziemy?

Boże Narodzenie powinno być dla nas pierwszym krokiem, aby następnie przez cały rok podążać drogą pasterzy do żłóbka, do kościoła, by posłuchać Słowa Bożego. W obliczu tylu próżnych słów i czczych obietnic płynących z ust krasomówców całego świata, wyznajmy Mu również my: Panie, tylko Ty masz słowa życia wiecznego! Słowa życia wiecznego, które mogą przynieść ogień prawdziwej miłości i nadać sens naszemu życiu. Oby iskra tego ognia rozpaliła nasze serca! Niech nam pomaga żyć i odważnie dawać świadectwo o naszej wierze. Niech przyniesie nam więcej dobroci, hojności i niezachwianej wiary w Tego, który leży w żłobie i króluje w niebie.

Mieć więcej dobroci oznacza pochylać się nad bliźnim i uczynić wszystko, aby ten, który żyje obok był szczęśliwy. Skądinąd pierwszym obowiązkiem chrześcijanina jest kochać bliźniego swego jak siebie samego, kochać tego który jest najbliżej, kochać swoją rodzinę. Pasterze wrócili z radością do swoich obowiązków, ponieważ ujrzeli Zbawiciela, ale również dlatego, że zobaczyli zjednoczoną rodzinę: męża i żonę, pałających miłością do syna, mimo wielkiego ubóstwa. Zawsze trzeba wpatrywać się w przykład świętej Rodziny, zwłaszcza wtedy, kiedy ciężar życia wydaje się być niemożliwym do udźwignięcia. Z pomocą Bożą można pokonać wszystkie przeciwności. Wiedzą o tym ludzie prości, pokorni i ufający Bogu. Jakże często pycha obfitości niszczy rodziny i sprawia, że triumfuje w nich egoizm i podziały.

Ale zostawmy na chwilę nasze problemy, wady i niedoskonałości, aby poświęcić więcej uwagi samemu Jezusowi. Nasuwa się pytanie, które płynie z serca każdego chrześcijanina wpatrzonego w żłobek: dlaczego Bóg Ojciec pozwolił, aby Jego Boski Syn narodzony z Maryi przyszedł na świat w ubogiej stajence? Czy potrzebne było aż tak wielkie uniżenie? Dlaczego największy Nauczyciel ludzkości musiał dzielić los najuboższych? Odpowiedź prawdopodobnie zawarta jest już w słowie "dzielić". Bóg Ojciec chciał, aby Jego Syn narodził się jako ostatni, bo miał całe życie dzielić z ludźmi ich los. Swoim przykładem uczył, że wszystko, co jest naprawdę wielkie, zawsze zaczyna się w pokorze i ubóstwie. Rozumieli to doskonale pierwsi chrześcijanie. Św. Paweł radził im: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy!” (Kol 3,12-13).

Nasz wielki rodak, św. Jan Paweł II uczył nas słowami: „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi”. Tego samego zdania był Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński, który zostawił podobne wskazania: „Człowiek dopiero wtedy jest w pełni szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy gdy musi władać”. “Dziel z in¬ny¬mi swój chleb, a le¬piej będzie ci smakował” – radził swoim uczniom flamandzki pisarz, ks. Phil Bosmans.

Syn Boży urodził się ubogim, aby dzielić życie tych, którzy muszą się trudzić i ciężko pracować. Dlatego dostosował się do losu robotnika, rzemieślnika, dzieląc los bezrobotnych i doznając goryczy tak wielu ludzi, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. Chociaż był nauczycielem i prorokiem doświadczył sprzeciwu władz świeckich i religijnych i tym samym podzielił los wielu wielkich i wolnych umysłów, prześladowanych przez reżimy polityczne i religie. Doświadczył też goryczy zdrady przyjaciół, dla umocnienia tych, którzy podobnie jak On przeżywają bolesne rozczarowanie.

Syn Boży urodził się ubogim, aby dzielić życie tych, którzy muszą się trudzić i ciężko pracować. Dlatego dostosował się do losu robotnika, rzemieślnika, dzieląc los bezrobotnych i doznając goryczy tak wielu ludzi, którzy z trudem wiążą koniec z końcem. Chociaż był nauczycielem i prorokiem doświadczył sprzeciwu władz świeckich i religijnych i tym samym podzielił los wielu wielkich i wolnych umysłów, prześladowanych przez reżimy polityczne i religie. Doświadczył też goryczy zdrady przyjaciół, dla umocnienia tych, którzy podobnie jak On przeżywają bolesne rozczarowanie.

Takiego pokoju, Jego pokoju, życzę wszystkim odwiedzającym moją stronę internetową i ich rodzinom. Pokoju i radości, które są wynikiem wysiłku podejmowanego w celu niesienia pomocy bliźnim. Egoizm nigdy nie uszczęśliwił żadnego serca. Uczcie swoje pociechy, aby kochały innych ludzi, aby cieszyły się z tego, że mogą zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka. Każdy gest, nawet najdrobniejszy, może zmienić świat. Chwila rozmowy z kimś starszym i samotnym, uśmiech na twarzy dziecka, możliwość podzielenia się z kimś swoim problemem, pomoc osobie niepełnosprawnej, ciepły posiłek podany osobie bezdomnej.... przykładów na czynienie dobra są tysiące. Wokół nas jest tyle osób, które potrzebują wsparcia. Wyciągnijmy do nich pomocną dłoń, odkryjmy ile radości niesie dzielenie się i jak wielką jest wartością. Syn Boży dał nam wspaniały przykład. On sam, Król aniołów, zdjął z głowy koronę, aby wejść do stajenki. “Idź, i ty czyń podobnie”! (Por. Łk 10,37).

 

ks. Władysław Marian Zarębczan, Watykan