IDŹCIE I GŁOŚCIE LUDZIOM ZBAWIENIE

Każdego roku w okresie Wielkiego Postu przemierzają wzdłuż i wszerz naszą Ojczyznę tysiące misjonarzy i rekolekcjonistów. Radosna nowina o zbawieniu głoszona jest wszędzie tam gdzie żyją Polacy, a są oni obecni jak wiemy praktycznie na wszystkich kontynentach. W tym roku do głoszących rekolekcje wielkopostne dołączyłem także i ja.

Na zaproszenie Zarządu Głównego Związku Podhalan w Ameryce Północnej, na czele z Prezesem Józefem Cikowskim, udałem się do U.S.A., aby w parafii Sacred Heart (Najświętszego Serca Pana Jezusa) w Palos Hills, położonym w południowej części aglomeracji chicagowskiej wygłosić rekolekcje dla górali. Przez trzy dni głosiłem Słowo Boże i modliłem się z tymi wszystkimi, którym udało się oderwać od codziennych obowiązków. Tematem przewodnim rekolekcji była „Wiara, Nadzieja i Miłość”. Frekwencja była dość wysoka a rekolekcje zdawały się być istotnym wydarzeniem w życiu parafii i społeczności góralskiej.

W moich wysiłkach dzielnie wspomagali mnie młodzi górale, którzy przy dźwiękach muzyki góralskiej prowadzili rozważania Drogi Krzyżowej. W pierwszym dniu czynił to zespół „Siumni” pod kierownictwem Karoliny Walkosz-Strzelec, zaś w drugim zespół „Wanta” pod kierownictwem Agnieszki Wątor-Bobak. Na otwierającej rekolekcje konferencji zaproponowałem refleksję nad następującymi zagadnieniami: Czym jest wiara i na co się przydaje? Kim jest człowiek wierzący? Czy my, górale, odróżniamy się w jakiś sposób od innych jeśli chodzi o przeżywanie wiary i świadczenie o niej?

Wczytując się któregoś dnia w pisma założyciela Opus Dei, św. Josemarii Escrivy wpadł mi w oko pewien fragment: ”Wiara smutek ogarnia, gdy się widzi, jak wielu chrześcijan ma ją na ustach, a jak niewielu i jak rzadko napełnia nią swoje czyny. Wydawałoby się, że chodzi o głoszenie tej cnoty, a nie o jej uprawianie”.

Z pewnością łatwiej przychodzi człowiekowi wygłaszanie wzniosłych słów i haseł, aniżeli życie zgodnie z nauką naszej wiary, aniżeli konkretne czyny świadczące o naszych przekonaniach. Zaznaczyć jednak trzeba, że również w naszych czasach nie brakuje odważnych świadków Chrystusa, którzy kroczą jasno wyznaczoną drogą, nie boją się sądów ludzkich, nie baczą na to, że ktoś będzie ich wytykał czy krytykował. Nie brakuje ich tam, na ziemi amerykańskiej, nie brakuje ich także w Polsce. Nie brakuje ich wśród górali, jak również pośród mieszkańców innych regionów naszego kraju.

Jak jest z wiarą nas, górali, sami wiemy najlepiej. Jesteśmy tylko grzesznymi ludźmi i także my, wiele razy wołamy do Boga: ”Panie przymnóż nam wiary”, ”Panie, nie opuszczaj nas”, Panie miej miłosierdzie nade mną grzesznikiem”. Ale są też postawy, którymi się szczycimy, z których jesteśmy dumni i Bogu dziękujemy, że również wśród nas są giganci ducha.

W drugim dniu rekolekcji zastanawialiśmy się nad nadzieją. Co to jest nadzieja? Kim jest człowiek nadziei? Jak się jej uczyć i jak o nią prosić? Nadzieja towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Po grzechu pierwszych rodziców, który miał wymiar nie tylko wewnętrzny, ale i "kosmiczny", tzn. mający skutek we wszechświecie, nadzieja została zaszczepiona w serce człowieka: zło w człowieku i w świecie zostanie przezwyciężone (por. Rdz 3,15). Obietnica dana Adamowi i Ewie została już spełniona: odkupienie ciała już się dokonało w Chrystusie – ostatnim Adamie. Poprzez Jego śmierć i zmartwychwstanie została potwierdzona ta nadzieja, w której "już jesteśmy zbawieni".

Nadziei potrzebuje każdy człowiek. Jest ona niejako tworzywem, z którego ukształtowana jest nasza dusza. Potrzebuje jej dziecko, młodzieniec, człowiek dorosły oraz osoby starsze. Potrzebują jej także chorzy, niepełnosprawni oraz osamotnieni. Potrzebują jej, aby nie żyć bezsensownie, aby nie zatracić smaku życia mimo rożnych doświadczeń i problemów.

W trzecim dniu rekolekcji zastanawialiśmy się nad tym, co dla człowieka jest najważniejsze, zastanawialiśmy się nad miłością. Co to jest miłość i co ją charakteryzuje? Kto nas pierwszy umiłował? Kto jest źródłem naszej miłości? Dlaczego mamy kochać? Dlaczego mamy przebaczać?

Któregoś lata wraz z gronem znajomych uczestniczyłem w góralskich „posiadach” w domu jednej z sióstr Matusek w Poroninie. Nasza rozmowa zeszła na temat choroby ks. prof. Józefa Tischnera.Był to już etap kiedy cierpiący na chorobę nowotworową wielki podhalański filozof nie mógł już mówić. Porozumiewał się z otoczeniem przy pomocy komunikatów zawartych na pisanych przez niego karteczkach. Dzieliliśmy się najświeższymi wiadomościami na ten temat. Opowiedziałem zebranym jak to wraz z ks. Tadeuszem Juchasem i ks. Władysławem Zązlem, odwiedziłem go w jego domu w Łopusznej. Wtedy do rozmowy włączył się „stryk” Jan Gut Mostowy, który jak się okazało, też miał swoje spotkanie z chorym ks. Tischnerem. „Kiek go ujrzoł - to fciało mi siy płakać, tak był sponiywiyrany! – rozpoczął nestor rodu Gutów Mostowych. I Godom do niego tak: Józek, telo selnijakik dziadów, łajdoków i bandytów chodzi zdrowyk po świecie, a ty, biydoku, tu tak ciyrpis! Kas ta bosko sprawiedliwość ? Józek uśmiychnon siy z trudem i kozoł se dać długopis i kartke. Kiek przecytoł, to jaze mnie zamurowało. Jakby mie fto ciupagom zacion w głowe. Na papiórku było napisane: „Jasiu, Pon Bóg stworzył świat nie dlo sprawiedliwości, ino dlo miłości”.

Pan Bóg stworzył świat nie dla sprawiedliwości, lecz dla miłości!

Stworzony świat i istota człowieka są wielkimi świadectwami Bożej miłości, ale największym świadectwem jest to, że Bóg posłał nam swego Syna Jezusa Chrystusa. Przyszedł do nas, by przez swe życie i śmierć wyrazić nam, jak bardzo nas kocha i pragnie nas zbawić. Okazał nam swe wielkie miłosierdzie dając nam możliwość uzyskania przebaczenia i uwolnienia od grzechów.„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” (Jan 3,16). Taką wiarę wyznajemy, taką miłością się karmimy, my, chrześcijanie. "Człowiek został stworzony przez miłość, dlatego ona tak bardzo go pociąga" doprecyzuje św. Jan Maria Vianney. Ludzie niestrudzenie szukają miłości. Być kochanym, cenionym, szanowanym to dla wielu jeden z głównych celów w życiu. Świadomie czy nieświadomie, ludzie szukają w tych rzeczach swojej tożsamości. Słynna sentencja mówi: "Życie bez miłości nie ma sensu. Kto nie kochał , ten nigdy nie żył" (Joe Black).

Na zakończenie rekolekcji w Palos Hills licznie zgromadzeni w kościele wierni mogli podziwiać niezwykły hołd górali złożony naszemu wielkiemu rodakowi muzyką, śpiewem i tańcem, oglądając operę góralską ”Jan Paweł II na Podhalu”, do której libretto napisał Franciszek Łojas-Kośla. Jako wieloletni pracownik Kongregacji do Spraw Ewangelizacji Narodów w Watykanie i naoczny świadek dzieła polskiego papieża miałem przyjemność poprowadzić komentarz do tego widowiska, nawiązując do historii powstania tej opery oraz do wydarzeń związanych życiem i działalnością OjcaŚwiętego Jana Pawła II.

Kilka dni później pojechałem do Detroit, gdzie przyjął mnie mój rodak z Gronkowa, ks. Andrzej Kowalczyk, michalita. Ks. Kowalczyk prowadzi 2 parafie amerykańskie i cieszy się wielkim poważaniem wśród swoich wiernych. Podziwiałem pracę młodszego kolegi i miałem możliwość radowania się tym jak żywa jest wiara wśród wiernych tych parafii. Widziałem setki ludzi w kościele, także w tygodniu. Aktualnie z tej parafii przygotowuje się do kapłaństwa 5 kleryków. Ks. Andrzej znany jest także z niecodziennych inicjatyw, jak choćby Droga Krzyżowa dla młodzieży ulicami Detroit, w której rozważania czytał rabin żydowski czy pastor baptystów.

Następnym miejscem mojej posługi kapłańskiej były dwie parafie polskie, jedna pod wezwaniem św. Floriana, druga pod wezwaniem św. Władysława. Ten drugi kościół, praktycznie został w ostatniej chwili uratowany przez wspaniałego kapłana polskiego, ks. Mirosława Frankowskiego, chrystusowca. Swoim zapałem potrafił przyciągnąć i zmobilizować Polaków z całej metropolii Detroit i podupadającą parafia znowu zaczęła normalnie funkcjonować. Świątynia była już prawie w rękach muzułmanów i miała być zamieniona w meczet. W obu parafiach ks. Frankowskiego głosiłem kazania na Mszach świętych i przewodniczyłem nabożeństwom liturgicznym jak Gorzkie Żale oraz Nabożeństwo Pompejańskie. Widziałem tłumy żarliwie modlących się wiernych, którzy specjalnie przybyli na tę modlitwę z najdalszych zakątków archidiecezji Detroit.

Z Detroit pojechałem z ks. Kowalczykiem do sąsiedniej Kanady. Bardzo życzliwie przyjęła mnie wspólnota księży michalitów w Melrose koło London, której prowincjałem jest właśnie ks. Andrzej. Następnie już trzeba się było śpieszyć do parafii włoskiej pw. Najświętszej Maryi Panny w London, w której wiele lat pracował i nadal mieszka mój kolega z czasów włoskich, biskup pomocniczy tejże diecezji, ks. bp Józef Dąbrowski, michalita. Włosi przyjęli mnie tak jak to oni potrafią, spontanicznie i z wielkim entuzjazmem. Pozostałem wśród nich tydzień, wygłaszając rekolekcje w ich języku. Wielką satysfakcję sprawiło mi to, że na koniec nie chcieli mnie puścić. Nawet deklarowali chęć napisania listu do mojego biskupa, aby pozwolił mi pozostać w Kanadzie. Jest to wspólnota składająca się ze starszych już ludzi. Ich dzieci i wnuki nie mówią już po włosku i pewnie w niedalekiej przyszłości ich parafia podzieli los wielu parafii polskich, które z upływem czasu przejmują inne narodowości.

Z Kanady znowu wróciłem do U.S.A., aby wziąć udział w uroczystościach poświęconych generałowi Kazimierzowi Pułaskiemu, bohaterowi Polski i Stanów Zjednoczonych. To święto zostało zorganizowane przez Kongres Polonii Amerykańskiej w „Copernicus Center” położonym w północnej części Chicago. Przewodniczyłem też Mszy świętej na „Wojciechowie”. Jest to jedna z najstarszych świątyń wybudowanych przez Polaków w Chicago. Niestety, nasi rodacy dawno przenieśli się z tamtej dzielnicy do innych części Chicago i kościoła nie ma kto utrzymać. Grozi mu wyburzenie. Polonia wciąż żywią nadzieję, że ten przepiękny kościół zostanie uratowany. Byłem z nimi, modliliśmy się wspólnie i jak tylko mogłem dodawałem im otuchy. Wszystko w rękach Bożych!

Po miesięcznym pobycie na kontynencie amerykańskim powróciłem do kraju, aby po kilku dniach odpoczynku znowu udać się z rekolekcjami. Tym razem wygłosiłem je w parafii św. Idziego w Giebułtowie, gdzie proboszczem jest przyjaciel i rodak z Podhala, pochodzący z Szaflar ks. Stanisław Gutt. Spotkałem zupełnie innych ludzi, ale wszędzie człowiek jest spragniony Boga, błądzi, upada, podnosi się i rozpoczyna od nowa. I to jest piękne i wielkie w człowieku. W Giebułtowie też widziałem świadków żywej wiary i kapłana, który „góry przenosi”. W końcu, jako góral, zna się na tym i może być dla wielu przykładem.Ale na tym nie koniec. Ledwo wróciłem do rodzinnego Gronkowa, witałem  mojego kolegę z Białorusi, ordynariusza diecezji pińskiej, ks. Biskupa Antoniego Dziemianko, który w naszej parafii wygłosił rekolekcje wielkopostne. Gronkowianie z uwagą słuchali opowiadań autentycznego świadka, który najpierw jako ksiądz a teraz jako biskup, przewodniczy Ludowi Bożemu na terenach dawnej Rzeczypospolitej. Kiedy patrzyłem na potężnie zbudowanego biskupa pomyślałem sobie, że pewnie tak wpatrywali się w ks. Stolarczyka mieszkańcy Zakopanego, kiedy ujrzeli przed sobą prawie dwumetrowego człowieka, który już na sam widok wzbudzał respekt. Przez okres rekolekcji pomagałem w konfesjonale i przy ołtarzu. Modlę się, aby głoszone przeze mnie rekolekcje w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Polsce, a także te, głoszone przez ks. Biskupa Dziemianko w mojej rodzinnej parafii, przyniosły obfite owoce nawrócenia, przebaczenia i miłości Boga i bliźniego.

Pragnę w tym miejscu podziękować wszystkim goszczącym mnie księżom: ks. Jackowi Wronie, ojcom cystersom w Willow Springs, na czele z przełożonym, o. Michałem Blicharskim, ks. Andrzejowi Kowalczykowi, ks. Mirosławowi Frankowskiemu, ks. Piotrowi Wojakiewiczowi, jak również szczególne podziękowania, wyrazy wdzięczności i uznania kieruję w stronę Józefa Cikowskiego Prezesa Zarządu Głównego Związku Podhalan w Ameryce Północnej wraz z całym zarządem za dar umożliwienia mi ponownego przeżycia tego tym czym jest prawdziwa wiara, nadzieja i miłość.

Wszystkim odwiedzającym moją stronę internetową życzę nadziei, radości i pokoju, które dla ludzkości przyniosła męka, śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Moje siostry i bracia! Czeka nas niebo! „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, ja wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (por. 1 Kor 2,9).Czyż może być większa i piękniejsza nadzieja? Całym naszym życiem przylgnijmy do Boga, a na wieki sławić będziemy Jego Miłosierdzie!

ks. dr hab. Władysław Marian Zarębczan