Uchwyćmy się Chrystusa,

który zwycięża śmierć i wstępuje do Nieba

 

Od ponad 30 lat żyję we Włoszech w kraju, w którym niewielki procent ludzi przywiązuje wagę do spraw związanych z wiarą, a tym bardziej jej praktykowaniem. Uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. w niektórych parafiach w środkowych Włoszech sięga od 2 do 5 %. Przez te wszystkie lata z niepokojem przyglądam się systematycznie słabnącej religijności Włochów i jako kapłan pracujący równocześnie w Watykanie jak i pełniący swoją posługę w diecezji, dokładam wszelkich sił, starań i wykorzystuję znane mi sposoby pracy, aby zmieniać ten stan.

Pamiętam poruszające słowa naszego świętego rodaka, Jana Pawła II, który mówił: „ Dziś wielu ludzi żyje tak jakby Pana Boga nie było” i zaniepokojony wołał „Quo vadis Europo!” – ”Dokąd zdążasz  Europo”?

Myślę, że spostrzeżenia te nie dotyczą tylko i wyłącznie Włoch czy krajów Zachodniej Europy. Można je odnieść do wielu państw, narodów i jednostek. Współczesny świat stawia sobie zupełnie inne priorytety, jakby zapominając o tym, że człowiek został stworzony na „obraz i podobieństwo Boże” (Rodz. 1,26)  i że nasza doczesna pielgrzymka, wcześniej czy później, dobiegnie końca. Ostatecznie czeka nas wieczność! Trzeba dziękować Bożej Opatrzności, że mimo różnych kryzysów, w tym również dotyczących powołań kapłańskich, nadal nie brakuje w Kościele ludzi, którzy przypominają człowiekowi prawdę o jego wyjątkowej godności i sensie jego życia, gdzie i po co zmierza.  

Chciałbym podzielić się z odwiedzającymi moją stronę internetową swoim doświadczeniem, swego rodzaju lekcją jaką otrzymałem od mojego znajomego z Mediolanu, który w liście skierowanym do mnie przypomniał czego wierni oczekują od swoich przewodników duchowych. Przyznam, że ucieszyłem się bardzo z tego listu. Ten starszy już pan, człowiek głębokiej wiary, z dużym bagażem doświadczeń, a równocześnie wciąż poszukujący odpowiedzi na nurtujące nas wątpliwości, zapytał mnie czy nadal jestem kapłanem głoszącym Chrystusa czy też dostosowałem się do obowiązującej obecnie retoryki czy wręcz poprawności politycznej, która nie oszczędziła nawet hierarchów czy szeregowych pracowników naszego Kościoła.

„Drogi Ladislao (tak w języku włoskim brzmi moje imię) – pisze mój znajomy - z wielkim niepokojem obserwuję jak wielu biskupów i księży zajmuje się nie tym co należy do ich podstawowej misji. Zamiast głosić Chrystusa zajmują się sprawami socjalnymi, migracją, ściekami, zanieczyszczeniem środowiska, śmieciami czy komarami. A przecież wy jesteście specjalistami od spraw najważniejszych. Macie nas prowadzić do Boga! Macie przypominać nam o sensie życia i tajemnicy naszego wiecznego przeznaczenia. Poszukiwanie Boga jest przecież wpisane w naszą ludzką tożsamość, a jego potwierdzeniem jest cała światowa  literatura i sztuka.  Wszyscy chcemy być szczęśliwi, choć zdajemy sobie sprawę, że musimy się borykać z tak trudnymi wyzwaniami jak choroba i śmierć. Pragniemy osiągnąć szczęście, które będzie trwało zawsze. Niestety, dziś istnieje jakaś potężna cenzura wobec ewangelicznej obietnicy, że „otrzymamy stokroć tyle na ziemi i życie wieczne” (Mt 19,29). Tak jakby Król Nieba nigdy nie zstąpił na ziemię, jakby dla nas nie umarł i nie zmartwychwstał, jakby nie pokonał własnej i naszej śmierci.  

Wy, kapłani, macie nam ciągle przypominać, że każdy człowiek jest ukochany przez Boga. Wykrzykujcie na cały świat, że Jezus jest z nami i On nigdy nas nie opuszcza. Jest naszą mocą i naszym pocieszeniem. To On nas wspiera w codziennej walce. To z Nim przeżyjemy całą wieczność. Z Nim i z wieloma innymi osobami, które dzieliły naszą ziemską wędrówkę, obdarzając nas swoją miłością czy przyjaźnią. Życie wieczne będzie wielkim jedynym i niepowtarzalnym świętem. Ale błagam was, przypominajcie nam, że życie na ziemi jest przygotowaniem do prawdziwego życia. Nie wolno go zmarnować. Każda chwila życia jest bezcenna i zazębia się o wieczność. Tu na ziemi rozgrywa się nasze wieczne przeznaczenie: albo niekończąca się radość albo cierpienie bez końca. Niebo lub piekło. Bojaźliwi duchowni nie mają już odwagi, aby o tym mówić, ponieważ wstydzą się Chrystusa, ale - jak mówi Ewangelia – jeśli przestaną napominać prorocy, to kamienie naszych katedr i kościołów wołać będą, że Bóg jest i że nigdy nie przestanie walczyć o każde swoje dziecko. W ten sposób ludzki ból i piękno naszych świątyń, objęte miłością i liturgią, wpatrują się w oblicze Zbawiciela i wołają: "przybądź o Panie, aby nas ocalić" (Ps 153).

Słowa znajomego Włocha przypomniały mi o wyjątkowym znaczeniu mojej posługi kapłańskiej. O wielkiej roli i znaczeniu nas kapłanów dla człowieka  w zmierzaniu drogą ku Chrystusowi. O tym , że nie jesteśmy po to,  aby płynąć z prądem wygody, kompromisu w imię postępu, zmieniającej się rzeczywistości, zmian cywilizacyjnych. Lecz jesteśmy po to by, towarzyszyć wiernym w odkrywaniu ich miłości do człowieka i do Bogu.  Ale miłości zgodnej z nauczaniem Chrystusa. Nie jesteśmy po to, by karcić, straszyć i upominać , bo sami jesteśmy niedoskonali lecz po to, aby razem odkrywać to czego oczekuje od nas nasz Pan. Aby razem dorastać do zbawienia.  Nie wolno nam się zniechęcać, poddawać, wycofywać, trzeba głosić Ewangelię, „nastawać w porę i nie w porę” (Tm 4,2). Stawką jest szczęście wieczne, moje i tych wszystkich, których powierzył nam Pan Bóg.

Zbliżają się święta Wielkanocne. We wszystkich kościołach na całym świecie zabrzmi wielka radosna nowina: Pan Jezus zmartwychwstał! Przecież to nic nowego, może ktoś zauważyć. Rzeczywiście, ten przekaz   głoszony jest prawie od dwudziestu wieków. Ale podczas gdy wszystkie inne "nowiny" zwiędły jak liście jesienią, wiadomość o zwycięstwie Jezus nad śmiercią wciąż wzbudza emocje w naszych sercach, jest zawsze świeża i młoda, świeższa i młodsza od wielu wiadomości, którymi każdego dnia zalewają nas środki przekazu.

Zapytajmy co właściwie wydarzyło się wraz ze śmiercią i zmartchywstaniem Chrystusa? Odpowiedź znajdujemy na pierwszych stronach Pisma Świętego. Świat, stworzony przez Boga jako piękny i dobry, uległ zepsuciu.  Ludzie zaczęli żyć, jak mówi święty Paweł w Liście do Rzymian, ”bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości” (Rz 1,31). Nigdy wcześniej ten osąd nie uderzał w sedno sprawy tak jak dzisiaj. Protestujący i rewolucjoniści wszystkich czasów nie dokonują żadnego wielkiego odkrycia, kiedy mówią, że świat w którym żyjemy jest nie do końca dobry. I kiedy decydują się go zniszczyć nie można im odmówić pewnej logiki. Tylko, że pragną oni po prostu zbytecznej  rzeczy, bo ten świat w planie Bożym jest już skazany na zagładę, jak brudny i zniszczony  dom przeznaczony jest do rozbiórki. Świata nie powinni niszczyć ludzie, ponieważ ilekroć próbują to robić, to zawsze wtedy powstaje świat gorszy i bardziej niesprawiedliwy aniżeli wcześniej. Świat czeka na godzinę Pana, gdy, jak pisze święty Piotr, ”niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Powstaną nowe niebo i nowa ziemia, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 Pt 3,12-13).

Ale, co stanie się z nami? Czy będziemy mogli się zbawić?  Kościół przypomina swoim wiernym, że będą mogli się zbawić, bo Bóg zesłał Syna swego, zrodzonego z niewiasty, tak jak my, aby nas uwolnił i dał nam możliwość stania się dziećmi Bożymi. Co więc wydarzyło się dwadzieścia wieków temu, że wciąż pamiętamy o tym i jest to dla nas tak bardzo ważne? Jezus wytłumaczył nam to w prostych słowach, które przekazuje ewangelista Jan opowiadając wydarzenia z Ostatniej Wieczerzy: " Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca" (J 16, 28 ).

Wielkanoc jest ziemską "przygodą” Syna Bożego, który zstąpił z nieba i przyszedł do   niesprawiedliwego i zepsutego świata, a przez swoją śmierć i zmartwychwstanie powrócił do nieba, zabierając ze sobą tych, którzy w Niego wierzą. Teraz rozumiemy co trzeba zrobić, aby uratować się przed zniszczeniem, które spotka świat i każdego z nas w chwili naszej śmierci. Musimy uchwycić się Chrystusa, który przechodzi z tego świata do Ojca. Taki jest sens i znaczenie Paschy, która oznacza "przejście".
Wtedy zrozumiemy dlaczego Wielkanoc jest największym świętem  chrześcijańskim i dlaczego jesteśmy tak szczęśliwi. Wielkanoc to radość tego, który tonął i nagle zobaczył, że ktoś rzuca mu linę, której się uchwyci i dzięki temu ocaleje.

Co mamy czynić aby przylgnąć do Jezusa, który zmartwychwstał i wstąpił do nieba, abyśmy i my  dostali się do niebieskiej ojczyzny? Pan Jezus mówi nam: przede wszystkim żałujcie za grzechy, czyli uznajcie swoje winy i podejmijcie  decyzję o zmianie. Nazywajcie po imieniu swoje wady i przewinienia, nie ukrywajcie ich przed waszymi i innych oczami jakby one były cnotami. Jeśli jesteś leniwy, nie nazywaj siebie ostrożnym; mów: jestem leniwy i muszę się zmienić. Jeśli nie panujesz nad swoimi instynktami, nie mów o miłości ani o męskości, mów o pożądliwości a odzyskasz zdolność zarumienienia się ze wstydu. Jeśli jesteś pyszny, nie mów, że masz poczucie własnej godności. Uznaj, że jesteś egoistą i staraj się ukorzyć. Nie nazywaj postępem niezdolność do dotrzymania przysięgi małżeńskiej lub zabijania bezbronnego i niewinnego życia ludzkiego. Zacznij używać właściwych określeń, a przybliżysz się do zbawienia. Tak mówi nasz Pan i Mistrz. Z odwagą kogoś, kto pragnie naszego dobra i chce, abyśmy naprawdę wzrastali i żyli. Człowiek, który rozpoznaje swoje błędy jest wielki i nie dziwi fakt, że jest to raczej rzadkie zjawisko w dzisiejszym  świecie.

Podobnie czymś nieogarnionym jest samo zmartwychwstanie Jezusa, które dociera do naszej duszy i sprawia, że razem z Nim przechodzimy ze śmierci do życia. Ale nie wystarczy tylko żal i pokuta, jeśli chcemy, żeby uchwycić się Jezusa zmartwychwstałego, który wstąpił do nieba. Musimy złączyć się z Nim w sakramencie Eucharystii. Dlatego Kościół radzi wszystkim swoim dzieciom, aby w okresie świąt Wielkanocnych przystąpili do spowiedzi i Komunii Świętej. Bo tylko w ten sposób jesteśmy pewni zjednoczenia z Tym, który jest naszym zbawieniem i pozostanie naszą jedyną nadzieją wtedy kiedy po ludzku nie będzie dla nas żadnej nadziei. Jeśli wyznamy nasze grzechy wobec Boga i Jego Kościoła w sakramencie pokuty i jeśli przystąpimy do sakramentu Eucharystii, wtedy  zapowiedź zwycięstwa Chrystusa będzie także zapowiedzią naszego zwycięstwa. A wtedy dobra nowina rozbrzmiewająca we wszystkich kościołach stanie się naszą i będzie brzmiała: "Pan Jezus zmartwychwstał, i ja z Nim zmartwychwstałem!"

Ks. Władysław Marian Zarębczan